Nowy tydzień, nowa ja- rozwojowa niedziela

marca 11, 2018
Zapewne równie dobrze jak ja znasz to uczucie, którego doświadczamy co roku, tej wspaniałej motywacji biorącej się znikąd po koniec grudnia i w sumie to znikającej nie wiadomo kiedy pod koniec, w połowie lub na początku stycznia. Noworoczne postanowienia, kto tego nie zna? Nasze ambitne plany krzyżowane są z równie ambitnym lenistwem lub po prostu zapominane.
W tym roku ze względu an chorobę jakoś nie wpadłam nawet na pomysł, żeby podjąć się jakiegoś postanowienia noworocznego więc poległam wyjątkowo szybko, jeszcze szybciej niż zwykle haha
Ale chwila, jeśli i tak wiemy, ze nie dotrzymamy naszych postanowień noworocznych, więc po co je sobie zakładamy?
Moim największym motorem zawsze była czysta karta. Wiecie, nowy rok, 1 stycznia, to tak ładnie, oficjalnie wygląda. No to wraz z taką czystą kartą wpadamy na pomysł, żeby kompletnie zrewolucjonizować swoje życie. No właśnie, zrewolucjonizować. My nie tylko zakładamy sobie jakieś realne postawienia, ale dosłownie chcemy robić z siebie osoby którymi nie jesteśmy, zakładamy ogromne plany, np. wczoraj moje 5 posiłków stanowił serniczek pozostały po świętach z rodzinką, po północy zamierzam zamienić to w 5 zielonych posiłków, a każdy z nich ma być poprzedzony treningiem. Czy to naprawdę ma szansę się udać?
Nie możemy oczekiwać kompletnej zmiany, bez jakiegokolwiek przygotowania. Zmiany musimy wprowadzać stopniowo, ale to przecież powszechnie wiadome.
No to jaki jest plan?
Ja kilka dni temu, we środę (tak tak środek tygodnia żadnej specjalnej okazji) postanowiłam kompletnie odstawić kupowane słodycze. (dlaczego nie warto jeść słodzyczy? klik) Nie rzucam się z motyką na słońce i nie odstawiam wszystkiego co słodkie, bo przecież jeśli lubię jeść słodkie rzeczy, a życie mam tylko jedno, więc po cóż miałabym się ograniczać :D
Muszę powiedzieć również o innym aspekcie. Nie wiem czy Wy też, ale najgorszą rzeczą na której się łapałam było odmawianie znajomym wyjścia do cukierni czy na cokolwiek mniej zdrowego, po to by po powrocie do domu na weekend jeść wszystko, dosłownie wszystko co mi wpadnie ręce słodkiego. Zdecydowanie to było największym dramatem w moich postanowieniach, robienie czegoś na pokaz.
I stąd moje kolejne założenie: wychodzę ze znajomymi i zachowuję się normalnie, oczywiście nie będę zajadała się czekoladami z koleżanką w internacie, ale jeśli jest propozycja wyjścia na jogurt to idę! Jeśli ktoś ma urodziny w szkole i rozdaje słodkie upominki to biorę i nie dramatyzuję! Natomiast jeśli czuję wewnętrzną siłę, wiem, że dałabym radę wytrzymać kompletnie bez słodyczy zarówno kupowanych jak i domowych to robię to, ale kiedy jestem sama. Nie muszę obwieszczać wszystkim swoich postanowień bo robię to dla siebie, bo kocham siebie a nie innych i chcę być szanowana sama przez siebie a nie innych.
Kolejnym punktem mojego tygodniowego postanowienia było ustępstwo dla domowych słodyczy i naturalnych słodzików- ach, jak ja uwielbiam miód! Wyszło to z przekonania, ze jeśli mama stała i robiła placka przez godzinę, to chyba będzie jej miło usłyszeć komplement za wypiek haha
Tak minął mi pierwszy tydzień
A co teraz?
Wraz z kolejnymi niedzielami będę wybierała sobie cel na najbliższy tydzień. Na mojej najbliższej liście mam:
1.Regularna aktywność fizyczna (chociażby 5 minut, zwiększane stopniowo codziennie)
2.Przestać przeklinać (moja zmora, nienawidzę tego w sobie, a fakt, ze jestem bardzo emocjonalną osobą nie pomaga)
3. Przestać się garbić
4.Szlifować powyższe postanowienia z każdym następnym tygodniem

Moim baaaaardzo spóźnionym postanowieniem noworocznym jest rozwijanie się z każdym tygodniem. Jeśli w którymś momencie stwierdzę, że utrzymanie wszystkich postanowień na raz to za dużo, to zrobię sobie przerwę od dostawiania wymagań i potrwam trochę w tym stanie na jakim skończyłam. Może zobaczę, że niektóre postanowienia były błędne? Może stwierdzę, że nie chcę już robić domowych ćwiczeń przez godzinę, tylko zapisać się na siłownię, bo będzie to coś ciekawszego i przez to łatwiejszego do zrealizowania?
W końcu czy jednym z założeń życia, nie jest praca nad sobą i doskonalenie się w kochaniu siebie? :)

Wartą wspomnienia metodą jest jeszcze zaczynanie od teraz. Mam na myśli momenty, kiedy coś "zawalimy". Moją najczęstszą reakcją było po prostu pogrążanie się w tym błędzie i co najwyżej postanowienie "od jutra". Nie róbmy czegoś takiego... Lepiej powiedzieć sobie "od teraz wracam do postanowienia" małe odskocznie taktujmy raczej jak chwile przerwy, a nie upadki.

Szanuj swoje ciało. Odżywiaj swoje ciało. Wyzywaj swoje ciało na pojedynek. Ruszaj swoim ciałem. I najważniejsze: kochaj swoje ciało.

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.